wtorek, 25 maja 2010

Dokąd zmierzamy, czyli trasy naszych wypraw

Oto wstępna mapa:

Z wyprawy Szymona Anskiego...


Wojna, która zniszczyła tyle cennych zabytków kultury żydowskiej, również dwór sadogórski obróciła w gruzy wraz z jego jedynym w swoim rodzaju stylem życia oraz z jego wspaniałymi, gromadzonymi przez pokolenia starożytnościami, tak materialnymi, jak i duchowymi.
Przed wojną miała Sadogóra około dziesięciu tysięcy dusz, z czego trzy czwarte stanowili – Żydzi. Kiedy wojsko rosyjskie we wrześniu 1914 r. po raz pierwszy zajęło Sadogórę, doszło tam do strasznego pogromu. Wszystkie żydowskie domy i sklepy zostały rozszabrowane, wielu Żydów zabito lub raniono.
Prezes miejscowej gminy i pomocnik naczelnika miasta, bogaty i szanowany obywatel, [???] Lejb Retter, oraz i trzech innych Żydów zginęło, kiedy bronili swoich żon i córek od pohańbienia. Prócz setki żydowskich kobiet, które aptekarz miejscowy ukrył w swojej piwnicy, gdzie przesiedziały trzy dni bez jedzenia i picia, wszystkie osoby płci żeńskiej w mieście, starsze i młodsze, bez wyjątku, zostały zgwałcone. W okolicy jakiś oficer uprowadził posiadaczowi dóbr ziemskich Eliakumowi Gastanterowi dwie córki. Wajsenbergerowi porwano córkę. Mówi się, że po kilku dniach odwieziono je z powrotem.
Po niedługim czasie Rosjanie opuścili miasto. Za ich powtórnym przybyciem, w grudniu tego samego roku, Żydzi prawie wszyscy uciekli, w większości do Czerniowiec. Ich dobytek, pozostawiony na łaskę losu, został rozgrabiony przez chłopów z okolicznych wiosek. Kilku Żydów, którzy zostali, naraziło się na straszliwe katusze i fałszywe oskarżenia.
Interesujące jest niesłuszne posądzenie dwóch Żydów, Icchaka Szmatnika i Szmuela Zagrebelskiego (poddanego rosyjskiego). Obydwu aresztowano, bo w magazynie na terenie cadykowego dworu, gdzie mieszkali, znaleziono aparat telefoniczny. Później okazało się, że kiedy przybył pierwszy oddział rosyjskiego wojska, w domu cadyka znaleziono telefon, który miał połączenie z Czerniowcami. Druty przecięto, a aparat wyrzucono do magazynu. Kiedy jakiś czas później, po przybyciu drugiego oddziału, znaleziono ten aparat, oskarżono Szmatnika i Zagrebelskiego, że porozumieli się telefonicznie z Austriakami, znajdującymi się wówczas w Czerniowcach, i przekazali im tajemnice wojskowe. Przekazano ich w ręce sądu polowego. Oto jest treść wyroku:
„16 mają 1915 roku. Z rozkazu jego Carskiej Mości powołano trybunał wojskowy w składzie: przewodniczący – dowódca konnej brygady, pułkownik Drozdowski; członkowie – oficer sztabowy oddelegowany z korpusu zaopatrzenia, kapitan Czekerulkisz, szef sztabu oddelegowany z korpusu zaopatrzenia, kapitan Żuriari, oficer p.o. dowódcy szpitala polowego Dwudziestej Dziewiątej Brygady, kapitan Szechowujew, starszy adiutant sztabowy, porucznik Ametystow oraz oficer wykonawczy Fraporszczyk Zusman. W sprawie oskarżenia Icchaka Szmatnika i Szmuela Zagrebelskiego o przestępstwo wymienione w Kodeksie Sądów Wojennych, paragraf 241, ustęp 2, w tomie nr 22 Sądy Polowe z 1869 roku, wydanie czwarte, wyżej wymienionych nie uznano winnymi kontaktowania się z wrogiem w drugiej połowie kwietnia 1915 roku, w okresie rosyjsko-austriackiej wojny, przy użyciu aparatu telefonicznego znalezionego w ich miejscu zamieszkania i mającego połączenie z Czerniowcami, gdzie stacjonowały wojska austriackie, i przekazywania tym ostatnim informacji o liczebności i pozycjach rosyjskich oddziałów wojskowych – z powodu braku dowodów winy.
Z powyższych powodów, zgodnie z paragrafem 1309 Dodatku nr VIII oraz paragrafami 1376 i 676 Dodatku nr 24 Kodeksu Sądów Wojennych z roku 1869, wyrok brzmi, jak następuje: Oskarżonych Icchaka Szmatnika i Szmuela Zagrebelskiego uznaje się za niewinnych.
Podpisano: przewodniczący – pułkownik Drozdowski; członkowie – kapitan Czekerulkusz, Żuriari, Szechowujew, Ametystow”.
Niezależnie od tego uznanych za niewinnych wysłano w głąb Rosji; Zagrebelskiego osadzono w kijowskim więzieniu, a Szmatnika zesłano na Syberię.

Kiedym tylko wyjechał z Czerniowiec, ujrzałem z oddali obraz zrujnowanego miasta. Cały obszar wysokich, na dymiących kominów – szkieletów wypalonych domów, na wpół zwalonych ścian z pustymi dziurami w miejscu okien i drzwi, kupy cegły, gliny i poskręcanej, zdartej z dachów blachy. Samo miasto wyglądało jeszcze straszniej, trudno nawet rozpoznać, gdzie przedtem były ulice. Wszystko jakby stopiło się w jedno pogorzelisko.
Zjeździłem całe miasto i nie uświadczyłem ani jednego Żyda. Tych kilka żydowskich domów, które nie zostały całkowicie zniszczone, i ocalałe kramy na rynku, zajęli miejscowi i przyjezdni chrześcijanie, którzy Żydów nawet nie wpuszczali do miasta. Kramy, na których wisiały jeszcze szyldy z żydowskimi napisami, są otwarte, tyle że siedzą w nich chrześcijanki. Sklep z manufakturą zmieniono na piekarnię, a sklepie galanteryjnym sprzedaje się wieprzowinę.
Pojechałem do Sadogóry automobilem wojskowym razem z żydowskim lekarzem frontowym z lazaretu, który stacjonował w Czerniowcach, drem Ratnym. Zabrałam też ze sobą sadogórskiego Żyda, mełameda, który cały ten czas spędził w Czerniowcach i ani razu nie ważył się odwiedzić Sadogóry, bojąc się żołnierzy i miejscowych gojów. Żyd zaproponował, żebym odkupił od niego rzadkie starodruki żydowskie, które ukrył w Sadogórze. Wiedział, że jego chatynka na skraju miasta nie została spalona, i nie wątpił w to, że książki ocalały.
Ta je ukryłem, że czort ich nie znajdzie – chwalił się.
Jego chata istotnie ocalała, lecz stała bez okien i drzwi. W środku była słoma i końskie łajno.
Żyd patrzył na swój dom jak obłąkany. Ledwo go poznał.
Gdzież to pan schował te książki? – spytałem
Na strychu... – odpowiedział zasępiony.
Znaleźliśmy drabinę i wdrapaliśmy się na strych. Gdzie tam książki! Nawet cegły z komina wyrabowano!
Żyd stał na strychu z rękami opuszczonymi, przybity, i patrzył w kąt, gdzie ukrył książki. Zastawił je cegłami i nie miał wątpliwości, że nikt tam nie będzie szukać. Przykro zaskoczony, ze spuszczoną głową wrócił pieszo do Czerniowiec.
Poszedłem do cadykowego dworu, który znajduje się prawie na końcu miasta.
Dwa średniowieczne zamczyska, w mauretańskim stylu, w narożach oflankowane basztami, zwieńczonymi krenelażem, z wymyślnymi ozdobami, z masywnymi drzwiami, które wyglądają jak brama. Oba zamki – jeden naprzeciw drugiego – w tym samym dokładnie stylu, tej samej wielkości, w czerwonym kolorze. Jeden to mieszkanie cadyka, a drugi – synagoga.
Mury obu budynków stoją całe. Ale tylko mury, ściany. W środku wszystko jest splądrowane, spustoszone i straszliwie brudne. W obu budynkach mieści się wojskowy lazaret dla chorych na tyfus.
Spotkał mnie tam komiczny incydent, typowy w kontakcie z Rosjanami. Jakeśmy tylko z drem Ratnym wysiedli z wojskowego automobilu, którym żeśmy przed cadykowy dwór zajechali, wyszli nam naprzeciw dwaj lekarze wojskowi z lazaretu razem z kilkoma siostrami miłosierdzia i sanitariuszkami.
Lekarze oddali nam „honory” i okazywali nam, a mnie zwłaszcza, poddaństwo i wielką usłużność. Nie mogłem zrozumieć, skąd to się bierze. Dopiero kiedy odjechaliśmy, dr Ratny roześmiała się w głos i powiedział:
- Pan wie? Oni pana wzięli za nowego generała dywizji i byli przekonani, że przyjechał pan na inspekcję lazaretu. Tak mi powiedział przełożony lekarzy, nim żeśmy odjechali.
Wzięło się to stąd, że moje epolety pełnomocnika przypominały generalskie. I jak to w takich wypadkach bywa, tymczasem lekarze prowadzili mnie wszędzie, wszystko pokazywali i wyjaśniali.
Weszliśmy do budynku, gdzie było cadyka mieszkanie. Dreszcz mnie przeszył na widok tego zniszczenia, które tam zastałem: opuszczone i wymarłe pokoje, straszliwie zabłocone, pokryte plwociną, obdarte ściany. W największym pomieszczeniu stały przy ścianach ławki, na których siedzieli i leżeli chorzy żołnierze rumuńscy, dopiero co przywiezieni z okopów. Wychudłe, czarne, nieprzytomne ludzkie cienie, w mokrych, podartych i ubłoconych szynelach, pół-bosi, siedzą pokurczeni, drżą od gorączki i kaszlu. W drugim pomieszczeniu opatrywano rany. Tutaj golono chorych na tyfus, a w trzecim pomieszczeniu urządzono łaźnię. Stał tutaj kocioł, pod którym palił się ogień. W kłębach pary i smrodliwym zaduchu kręciło się po omacku kilka dziesiątek nagich, wychudzonych, chorych żołnierzy.
Kiedyśmy stali w pierwszym pomieszczeniu, gdzie ulokowano świeżo przywiezionych z pola bitwy rumuńskich żołnierzy, przełożony lekarzy, pokazując mi ich, zwrócił się do mnie ze złośliwym uśmieszkiem:
Jak się panu podobają nasi bohaterowie, dzielne żołnierzyki? Ha, Ha! Myśleli pewnie, że bić się na wojnie to to samo co w rumuńskiej kapeli grać na fujarce.
I odrobinę ciszej, jakby zdradzał tajemnicę, dodał:
Wie pan, co cesarz powiedział o Rumunii? Że Rumun to nie narodowość – to zawód”. Ha, Ha! Genialnie powiedziane!
Kiedyśmy wyszli na zewnątrz, doktor zatrzymał się i, pokazując na mury, zaczął opowiadać:
Widzi pan te pałace? Wspaniała architektura, prawdziwe zamki... Należały do bardzo wielkiego rabina, kogoś w rodzaju archimandryty, któremu Żydzi oddają boską cześć. Był strasznie bogaty, miał setki milionów i to wszystko zawczasu wywiózł do Austrii.
Ten budynek – wskazał na mieszkanie cadyka – jest historyczny. Tu parę lat temu odbywał się proces Bejlisa1, który wstrząsnął światem...
Jak to – tu odbywał się proces Bejlisa? - zapytałem mimochodem.
Tu, Tu! - odpowiedział, uśmiechając się pewnie jak człowiek, który zna rzeczy niewiadome powszechnie. – Mam co do tego pewność.
Co pan mówi! Proces odbywał się w Kijowie!
W Kijowie! – machną lekceważąco ręką. - Tam było tylko przedstawienie. Tam tańczyły marionetki, a za sznurek pociągano tutaj. Prawdziwy proces był tutaj.
Jak to? – zainteresowało mnie, co on ma do powiedzenia.
Tutaj zjechali się najwięksi żydowscy „rabinowie” i najbogatsi bankierzy na świecie i pod przewodnictwem miejscowego „archimandryty” przeprowadzili tutaj cały proces, ustalili wszystkie szczegóły, określili wielką sumę, ile to będzie kosztować. Stąd już szły później wszystkie dyrektywy i rozkazy do Kijowa. I co uradzono tutaj, tam wykonano.
Opowiadał z taką pewnością, że nie miałem najmniejszych wątpliwości, iż ten stary dyplomowany lekarz rosyjski święcie wierzy w tę niestworzoną historię,
– W drugim budynku – wskazał na szul – była synagoga. Urządziliśmy tu lazaret. Zmieściło się całych osiemdziesiąt leżanek.
Wszedłem do szulu, wielkiego i puściusieńkiego. Pierwsze, co mi się rzuciło w oczy, to rzędy łóżek, na których leżeli pod żołnierskimi szynelami chorzy i umierający. Powietrze było ciężkie, śmierdzące. Nasze wejście przyciągnęło ku nam wzrok chorych: cierpiące, zmiłowania proszące spojrzenia kierowały się ku nam po pomoc. Z innych leżanek spotkały nas spojrzenia ciężkie, poważne i chłodne, pozbawione już nadziei, zatopione w sobie. Cała gama spojrzeń!
Rozejrzałem się. Gołe, obdarte, zabrudzone ściany, na których gdzieniegdzie zostały tradycyjne malunki, lwy i lamparty, instrumenty muzyczne. Z sufitu zwisał drogocenny, ale połamany kandelabr.
Ale oto wzrok mój padł na wschodnią ścianę – i zadrżałem na widok tego, co zobaczyłem. Bogaty ornament wokół ornkojdesz z tablicami przymierza powyżej pozostał nietknięty. Tylko w środku, w pustym ornkojdesz, wstawiono okazałą ikonę...
„Bożek w świątyni”! – ta myśl uderzyła mnie jak grom z jasnego nieba. I to przeraziło mnie bardziej niż wszystkie pogromy, jakie widziałem. W sercu obudziło się jakieś odwieczne uczucie, oddźwięk zburzenia jerozolimskiej świątyni. Stałem, nie mogąc wzroku oderwać od tego przeraźliwego widoku. Czułem, że dokonało się tu niesłychane zbezczeszczenie, obraza obu religii. Brutalna ręka rozjuszonego żołnierza dokonała tu z Bogiem takiej samej „rozprawy” jak z ludźmi...
Lekarz coś opowiadał, lecz nie słuchałem, co mówił.
Kiedy wróciłem do Czerniowiec, spotkałem sadogórskiego Żyda, chasyda. Powiedziałem mu, co widziałem w modlitewni cadyka. To go jednak nie przeraziło. Na jego udręczonym obliczu pozostał ten sam zimny, skamieniały wyraz.
Co tam modlitewnia, skoro to samo zrobili z cadyka grobem – powiedział z cichym westchnieniem.
Co się z nim stało?
Pan nie wie? Cały cmentarz zniszczyli. Macewy rozbili w drobny mak. A w ohelu Cadyka Rużyńskiego grób jego rozkopali, a kości rozwlekli... Powiedziano im, że Żydzi zakupują w grobach złoto, to szukali...

xxx

Pod wrażeniem tego, co ujrzał i usłyszał na sadogórskim dworze, przypomniałem sobie legendę o Cadyku Rużyńskim.
Ja wiadomo Cadyk Rużyński z powodu fałszywego oskarżenia (posądzono go, że polecił albo pozwolił uśmiercić dwóch żydowskich donosicieli) został aresztowany i nawet po uwolnieniu bardzo go prześladowano. Gdy uciekł do Austrii, władze rosyjskie domagały się, żeby go wydano. Z wielkim trudem (dzięki pomocy Metternicha) udało się wskórać, żeby rząd austriacki go nie wydalił.
Na tej podstawie powstała legenda o zmaganiach Cadyka Rużyńskiego z carem Mikołajem I.
Legenda ta mówi, że Mikołaj I był osobistym wrogiem Cadyka Rużyńskiego i przez wszystkie dni swego żywota prześladował go zajadle. Wprawiało to w zadziwienie rosyjskich ministrów, którzy pewnego razu zapytali cara:
Dlaczego prześladujesz rużyńskiego cadyka? Czy przystoi takiemu jak ty wielkiemu królowi całe życie uganiać się za jakimś żałosnym Żydziakiem?
Mikołaj aż podskoczył i pałając złością, wykrzyknął:
Co wy mi tu mówicie o „żałosnym Żydziaku”. Przez całe życie ja naginam świat w swoją stronę, a on w swoją – i nie mogę go zwyciężyć.
A Cadyk Rużyński mawiał:
Urodziłem się tego samego dnia co on, ale trzy godziny później – i nie mogę dać mu rady. Gdybym urodził się choć kwadrans wcześniej, byłbym go zwyciężył.
Cadyk Rużyński nie chciał się objawić światu i zasiąść na cadykowym tronie póki panowania Mikołaja I. Postawił warunek:
Albo ja, albo on!
Powstało zamieszanie we wszystkich sferach niebieskich i było już blisko tego, żeby Mikołaja I strącić z godności cara. Ale tu trącił się cara anioł stróż. Zaczął przekonywać:
Cóż to jest: „nie ma prawa i nie ma sędziego”? Gdyby obaj mieli królować jednocześnie, można by mówić, kto ma ustąpić. Ale teraz, kiedy Mikołaj, jego cesarska mość, jest już carem – jak można go zdetronizować?
Więc sąd niebieski postanowił, że Mikołaj ma panować nadal, a Cadyk Rużyński ma się ugiąć i odkryć przed światem. Ale żeby go obłaskawić, pozwolono mu przejść przez wszystkie pałace niebieskie i wziąć stamtąd to, co mu się spodoba. Przebył pałac śpiewu i wziął stamtąd najpiękniejszą melodię.

xxx

Mikołaj umarł dawno temu i obrócił się w truchło, ale jego wojna z osobistym wrogiem nie skończyła się. Na trzy pokolenia władców wyciągnął swoją martwą rękę. Dwór Cadyka Rużyńskiego zniszczył, zbezcześcił modlitewnię, a jego kości wyrzucił z grobu.
„Martwe ręce” są w uczynkach straszniejsze niż ręce żywych...

Sz. An-ski, „Churbn Galicie”, Warszawa 1922, str. 126-137.

tłumaczyła z jidysz Anna Ciałowicz

Fragment książki Abrahama Rechtmana w jidysz


"שמד-ציגל" און "ליבע-ציגל" אױג קבֿרים פֿון צדיקים

על-פּי-רובֿ געפֿינט מען כּימעט אין יעדן "אוהל" פֿון אַ צדיק - "קוויטלעך", וואָס זײַנע חסידים האָבן אים דערלאַנגט אין משך פֿון זײַן לעבן און נאָך זײַן הסתלקות האָט מען דאָ "קוויטלעך" אים מיטגעגעבן.
ס׳איז אױך געווען אײַנגעפֿירט צווישן חסידים, אַז סײַ בעת אַ צרת-הפּרט: אױב ס׳האָט זיך בײַ עמעצן, חלילה, געטראָפֿן אַן אומגליק, און סײַ אין אַ צרת-הכּלל: אַ בילבול, אַ גזירה - זאָל מען עולה זײַן אױפֿן "ציִון" פֿונעם רבין, אַרײַנלייגן אַ קוויטל אין "אוהל" אַרײַן אום מתפּלל זײַן.
געוויינטלעך זײַנען די "קוויטלעך" געווען געשריבן אים לשין-קודש. ס׳זײַנען אָבער אױך געפֿונען געוואָרן אַ בײַטנדיקע צאָל, געשריבן אין ייִדיש. דאָס פּאַפּיר און פֿאָרמאַט - פֿערשיידנאַרטיק. אײניקע אַפֿילו דרײַעקיקע. דער נוסח און אינהאַלט - אױסערגעוויינטלעך אינטערעסאַנט און פֿון גרויסן עטנאָגראַפֿישן באַטײַט.
דאָס איז אַ טעקסט פֿון אַ דורכשניטלעכן קוויטל:

ק״ם (קוויטל מאַת) משה בן רחל אודבֿיתהו מלכּה בת אַסתר לישיִעה בגו״ן (בגוף אונפֿש) אולרפֿו״ש (אולרפֿיִאַה שלמה) אולזש״ק (אולזרע של קימאַ) פּ״ן (פּידון נפֿש) אַ׳ רו״ך (רובל כּסף).

אַ גרויסע קאָלעקציִע פֿון אַלערליי "קוויטלעך" האָט די עקספּעדיציִע צונויפֿגעקליבן.
אַחוץ די "קוויטלעך" האָט זיך דער עקספּעדיציִע אײַנגעגעבן צו געפֿינען אױף קבֿרים פֿון גאָר באַרימטע צדיקים - "געברענטע" ציגל, אױף וועלכע ס׳איז געווען אױפֿגעשריבן, אָדער אױסגעקריצט, תפֿילות און שפּרוכן קעגן פֿאַרשיידענע אומגליקן.
פֿון די אַנטדעקטע ציגל איז אונדז געלונגען פֿעסטצושטעלן צווייערליי מינים ציגל, וואָס לויט זייערע אױפֿשריפֿטן קענען זיי אָנגערופֿן ווערן: "שמד-ציגל" און "ליבע-ציגל".

די "שמד-ציגל" האָבן געדינט ווי אַ סגולה קעגן אײנעם, וואָס איז אַרויס לתּרבות-רעה און געהאַלטן בײַם בײַטן דאָס רענדל. די "ליבע-ציגל" האָבן געדינט ווי אַ סגולה קעגן אַ גאַרפֿירטער, אומגליקלעכער ליבע. אױף די געפֿונענע "שמד-ציגל" זײַנען געווען אױפֿגעשריבן, אָדער אױסגעקריצט, מיט סיפֿריש כּתבֿ, די ווײַטערדיקע ווערטער:

"כּשס שהלבֿנה זי בוערת באַש, כּן איבער לבֿ פּלוני בען פּלוני (פּלונית בת פּלונית) שיצאַ(ת) לתּרבות רעה,שיהפּוך לבו(ה) לשמים לטובֿה"...

ייִדישע איבערזעצונג:

"אַזוי ווי דער ציגל ווערט געברענט אין פֿײַער, אַזוי זאָל ברענען דאָס האַרץ פֿון דעם און דעם (פֿון דער און דער), וואָס האָט אָפּגעקערט פֿון ייִדישקייט. אַז זײַן (איר) האַרץ זאָל זיך אומקערן צום גאָט און צום גוטן..."

לויט ווי מ׳האָט אונדז איבערגעגעבן, איז דאָס צוגרייטן פֿונעם "שמד-ציגל" פֿאָרגעקומען אױף דעם פֿאָלגנדיקן אופֿן:
די עלטערן, די פֿרוי, אָדער די גאָר נאָענצטע פֿון דעם, וואָס איז אַרויד לתּרבות-רעה, האָבן מיט זייערע אײגענע הענט געקנאָטן די ליים און געמאַכט אַ ציגל און אױף אים געלאָזט אױפֿשרײַבן, אָדער אױסקריצן, דעם אױבנדערמאָנטן טעקסט. דערנאָך האָט מען דעם ציגל געברענט אין אַן אױוון זיבן טעג און זיבן נעכט צורכאַנאַנד. ערשט דעמאָלט האָט מען דעם ציגל אַרויסגענומען פֿון אױוון, אים געבראַכט אױף בית-עולם און אַוועקגעלייגט אױף אַ קבֿר פֿון אַ גאָר גרויסן הייליקן צדיק.
אָפֿטמאָל פֿלעגט מען אַפֿילו פֿאָרן מײַלן ווײַט, כּדי דעם ציגל אַוועקצולייגן אױף אַ קבֿר פֿון אַ גדול מישׂראַל, פֿון אַ גרויסן צדיק, וואָס איז געווען מפֿירסם ווי אַ "פּועל אישועות".

אױך די "ליבע-ציגל" זײַנען צוגעגרייט געוואָרן אױף דעם זעלביקן אופֿן ווי די "שמד-ציגל", און אױך אױף זיי פֿלעגט מען אױפֿשרײַבן, אָדער אױסקריצן, אָט-דעם ענלעכן טעקסט:

"כּשם שהלבֿנה זי בוערת באַש, כּן איבער לבו של פּלוני בן פּלוני (פּלונית בת פּלונית). אוכּכם שהלבֿנה זו נשברת אונפֿרדת, כּן אישבע אויִפֿר לבם של זש מזו (של זי מזש) לעולמי עד".

ייִדישע איבערזעצונג:

"אַזוי ווי דער ציגל ווערט געברענט אין פֿײַער, אַזוי זאָל ברענען דאָס האַרץ פֿון דעם און דעם (פֿון דער און דער), און אַזוי ווי דער ציגל ווערט צעבראָכן און צעטיילט, אַזוי זאָלן צענראָכן און צעטיילט ווערן די פֿון דעם און דעם פֿון איר (פֿון דער און דער פֿון איר) אױף אײביק און שטענדיק".

אױך דעם "ליבע-ציגל" פֿלעגט מען ברענען אין אַן אױוון זיבן טעג און זיבן נעכט דורכאַנאַנד. דערנאָך פֿלעגט מען דעם ציגל צעברעכן אױף צווייען און די צוויי העלפֿטן אַוועקלייגן אױף צוויי באַזונדערע קבֿרים פֿון צוויי גדלי הדור.
און ווי געזאָגט, איז אונדז געלונגען צו געפֿינען אױך ציגל מיט אַנדערע נוסחאַות: ס׳איז אָבער שווער געווען איבערצולייענען די אױפֿשריפֿטן און פֿעסטצושטעלן צו וואָסערע געלעגנהייטן זיי זײַנען גענוצט געוואָרן וואָ סגולות און תּרופֿות.
די גרעסטע צאָל אַזעלכע ציגל האָבן מיר געפֿונען אױפֿן קבֿר פֿון ר׳ לויִ איצחק באַרדיצזעווער. די "ציגל פֿון ליבע" זײַנען אָבער געווען בלויז העלפֿטן, די צווייטע העלפֿטן איז אונדז נישט געלונגען צו געפֿינען.
איך געדענק ווי אין מעזשיבוזש האָבן מיר אױפֿן קבֿר פֿון ר׳ אישׂראַל בעל-שם-טובֿ געפֿונען אַ האַלבן "ליבע-ציגל". האָבן מיר זיך מעשר געווען: אַזוי ווי אױפֿן מעזשיבוזשער בית-עולם זײַנען פֿאַראַן קבֿרים פֿון אַ סך אַנדערע גרויסע צדיקים, מוז זיך ערגעץ געפֿינען די צווייטע העלפֿט פֿונעם ציגל אױף אַן אַנדער קבֿר פֿון אַן אַנדער גרויסן צדיק. דרײַ טעג נאָכאַנאַנד האָבן מיר גענישטערט אױף די קבֿרים פֿונעם בעש״טעס תּלמידים, אױך אױפֿן קבֿר פֿונעם אַפּטער רבֿ, ביז ס׳איז אונדז סוף-כּל-סוף געלונגען צו געפֿינען די צווייטע העלפֿט ציגל אױפֿן קבֿר פֿון ר׳ ברוכל מעזשיבוזשער, דעם בעש״טעס אײניקל.

Opracowanie: Anna Ciałowicz

Sadogóra jako tekst zapomniany


Próba uchwycenia teraźniejszej nieobecności na przykładzie dworu cadyka.

Historia była dla nich tylko znakiem, rzeczy były jak palimpsesty, niebo jak styczna do okręgu całego ludzkiego doświadczenia. Byli pewni, że wszystko jest aluzją do czegoś transcendentnego, że to, co jasne dla rozumu, jest tylko cienką zewnętrzną warstwą nieujawnionego.
/Abraham Joshua Heschel/

Z rabinem Nojchem Kofmańskim jesteśmy umówieni w jedynej działającej dziś w Czerniowcach synagodze.

Na podwórku – kolejka. Kobiety młode i starsze, na głowach zawiązane odświętne chustki. Widać, mężatki. Widać, wiedzą, że zamężna kobieta nie idzie do rabina z odkrytymi włosami. Po co ta kolejka?
Rabin prosi, byśmy usiedli z nim razem przy stole. Chce, byśmy podali nasze imiona. Zapisuje je sobie na kartce. Rozglądamy się dookoła – dom modlitwy w starym stylu, ściany i sufit pokryte malunkami. Rozpoznajemy znaki zodiaku. Tymczasem rozmowa z rabinem zmierza do sedna – my chcemy do Sadogóry. Okazuje się – rabin pojedzie z nami. Karteczka z naszymi imionami, ku naszemu wielkiemu zaskoczeniu, zostanie złożona na grobie cadyka. Rabin ma klucz. – A pieniądze możecie wrzucić tam, do puszki na cedakę – mówi rabin Kofmański, wkładając na głowę czarny kapelusz.
Do sali modlitewnej zaglądają coraz bardziej zniecierpliwione kobiety. Rabin przyjmuje jedną z nich. Widząc nasze zdziwienie i zaciekawienie, mówi: „To u nas normalne, przed wojną też tak było. Przychodzili nie-Żydzi, żeby rabin się za nich pomodlił. Bo rabin ma bezpośredni kontakt z Bogiem, tak oni sądzą”. Wychodzimy. Na podwórku kolejka jeszcze urosła. Będzie ze dwadzieścia osób. Jedna kobieta z małym dzieckiem. Nie patrzą na nas, my też staramy się nie okazywać nachalnej ciekawości. Wsiadamy do taksówki. Kierunek – Sadogóra.
Do Sadogóry, obecnie dzielnicy Czerniowiec, jedzie się dobre pół godziny. Miejsce przed wojną nazywane „żydowskim Watykanem” lub „małą Jerozolimą nad Prutem” leży na drugim brzegu rzeki. Najpierw cmentarz. Rozwalona brama, trawa po pas. Tylko wydeptana ścieżka prowadzi do ohelu, gdzie spoczywa Israel Friedman i jego syn Abraham Jakub z Sadogóry. To rabini-cudotwórcy z dynastii Rużyn-Sadogóra. Israel Friedman walczył z samym carem, ale przegrał. Uciekłszy z Rosji, osiedlił się w 1841 roku w przygranicznej Sadogórze. Wzniósł tu wspaniałą siedzibę (mieszanka neogotyku i stylu pseudomauretańskiego), której mogli mu pozazdrościć najwięksi magnaci. Teraz – uświadamia nas rabin – dawny dwór cadyka kupili chasydzi ChaBaD-Lubawicz. Chcą w Sadogórze stworzyć chasydzkie centrum pielgrzymkowe.
W Słowniku Geograficznym Królestwa Polskiego, tom X można przeczytać: „[Sadogóra] zawdzięcza powstanie pochodowi wojska ruskiego przeciw Turkom r. 1769, gdy wódz Gartenberg-Sadagórski urządził tu mennicę i kazał bić monetę dla swoich żołnierzy. Na obszarze dworskim jest folwark, browar, młyny; głośne jarmarki na woły”. Sadogórscy fiakrzy mieli postój przy skrzyżowaniu Bahnhofsstraße i Pruthgasse w pobliżu dworca głównego, ale od przełomu wieków na trasie Czerniowce – Sadagóra kursowały już także omnibusy, które zatrzymywały się na przystanku przy moście nad Prutem. (…) Fiakrzy i przewoźnicy z Czerniowiec zatrzymywali się w Sadagórze w dzielnicy Bei der Brück, nazwanej tak od kamiennego mostu na rzeczce Moszków i stanowiącej komunikacyjne centrum miasteczka. Po jednej stronie mieścił się zajazd Itziga Leiba Granierera, po drugiej stronie – zajazd Motie Bruckenthala, wokoło mniejsze knajpy, stajnie, wozownie. Fiakrzy i wozacy mieszkali w dzielnicy Baronówka, która zawdzięczała swoją nazwę okoliczności, że w pobliżu znajdował się park zamkowy i posiadłość baronów Mustaca, rumuńskich bojarów, niegdysiejszych panów Sadagóry i wszystkich okolicznych wsi. Także w Baronówce unosiła się wszechobecna woń koni i stajennego nawozu; obok stajni fiakrów i najemnych wozaków żydowskich, zwanych balegoles, mieli swoje warsztaty kowale i naprawiacze wozów, ale nie brakowało też propinacji i tanich jadłodajni (…). Sadagóra uchodziła za centrum handlu i przemytu koni, a jej mieszkańcy, niemal wyłącznie Żydzi, cieszyli się w związku z tym jak najgorszą sławą: uważano ich za łotrów, koniokradów i szalbierzy. Szmuglowano przede wszystkim słynne „kłusaki orłowskie” z bliskiego carstwa; trafiwszy na wielkie targi końskie w Sadagórze, szły one potem do miejsc swego przeznaczenia w Galicji, na Węgrzech i w Austrii. Najbiedniejszą dzielnicę nazywano potocznie Mizraimgaß – Mizraim jest biblijną nazwą Egiptu – a to dlatego, że wielu mieszkańców cierpiało na okropną, zaraźliwą dolegliwość skóry: objawiała się strupami i była często określana, w nawiązaniu do plag egipskich, jako „choroba faraonów”. W Mizraimgaß mieszkali rozwoziciele wody, szewcy-łaciarze i krawcy-łaciarze, domokrążcy, żebracy i „ludzie napowietrzni”, którzy jedynie dzięki opiece gminy jakoś pędzili swój skromny, wręcz nędzny i pełen wyrzeczeń żywot. Bieda panosząca się w Mizraimgaß ostro kontrastowała z luksusem i przepychem w Rebbensgaß, jak nazywano dzielnice w sąsiedztwie okazałego pałacu sadagórskich rabbich-cudotwórców.(…) Rużyński cadyk, jak nazywano rabbiego Friedmana również po jego przenosinach do Bukowiny, zasadą chasydyzmu uczynił bogactwo i luksus, radość życia i użycia.(…) „Musimy powitać Boga w blasku i świetności”, nauczał rużynianin i utrzymywał na swoim „dworze” własną orkiestrę, służących przyodział w bogato zdobione liberie, a w gole nie przepuszczał żadnej okazji, by zadziwiać otoczenie luksusem i dworskim stylem. (…) Co roku przyjeżdżały do niego tysiące przybyszów z Rosji, Ukrainy, Galicji Wschodniej i Besarabii; mieszkali często całymi miesiącami w którymś z licznych zajazdów niedaleko pałacu, aż wreszcie dopuszczano ich na krótką audiencję. Wielka hala modlitewna, zwana „wielką celą”, mogła pomieścić tysiąc wiernych; kiedy rabbi wchodził do środka, jego zwolennicy pokornie stali w szpalerze.
Kiedy kilka lat temu wyprowadził się stąd zakład naprawy traktorów, dwór popadł w ruinę. Rabinowi Kofmańskiemu serce się kraje. Nie chce wejść z nami do środka. Pokazuje, którędy dostaniemy się przez dziurę w płocie – i odjeżdża. Gdybyśmy przybyli tu sto lat temu, młody chasyd poprowadził by nas schodami na górę, poprzez przedpokój, w którym – pisze Leopold von Sacher-Masoch –„zebrały się panie domu, żona, synowa, córki i bratanice, ubrane w jedwabne szlafroki i kaftany ozdabiane futrem, uszyte z jedwabiu lub aksamitu, kobiety w kosztownych przepaskach na czole, dziewczęta z warkoczami, w które wpleciono perły. Za pierwszym przedpokojem następował drugi, znowu straże, tym razem jednak starsi mężczyźni o siwych brodach. I wreszcie podniesiona została wielka i ciężka kurtyna...”. Oto jest miejsce, gdzie w przepychu królewskiej szaty zasiadał potomek Dawidowy, o którym Martin Buber pisał: „poznałem kiedyś prawdziwego cadyka”, a Rose Ausländer w jednym ze swych wierszy pisała „Jordan wpadał wtedy do Prutu”, a gdzieś w Sadogórze znajdowało się miejsce, w którym przystawiona została do nieba drabina Jakubowa…

***
Sadogóra wiedzie spokojny żywot, miejsce jakich na Ukrainie wiele. Włócząc się po Sadogórze, nie można nie ulec sennej atmosferze tego miasteczka. Punkt skupu butelek, sklepy, jedna restauracja, rynek, zniszczone kamieniczki, zamknięty kinoteatr, w parku kozy i śmieci. A gdzieś wśród tej współczesności ślady przeszłości, jakby przebijały się przez teraźniejszą tkaninę, znacząc pustkę i przypominając o pewnej nieobecności. Mój znajomy mieszkający w pożydowskim miasteczku w Polsce powiedział, że on wie już, skąd taka cisza w tym miejscu. Jest to po prostu odczuwalna pustka, pozostawiona po żydowskich mieszkańcach. Podobnie w Sadogórze. Pewna przestrzeń została pozbawiona substancji, współcześnie w jej sferze pozostają tylko znaki, jak się okazało także ulegające zapominaniu. Miejsce to stanowi doskonały przykład miasta – palimpsestu, gdzie nakładają się na siebie warstwy niepamiętanej historii, zapisanej w materialnych i namacalnych obiektach, a przykrytych przez kolejne warstwy zdarzeń. „Palimpsest należy bowiem do wszystkich, którzy zostawili na nim swój ślad, lecz nikt nie ogarnia całości zapisu, ponieważ zapisuje tylko jedna jego warstwę, a kolejne stadia inicjuje raczej przypadek niż rozum”. Dwór cadyka jest mocnym punktem sadogórskiego pergaminu.
Palimpsest to rękopis spisany na używanym już wcześniej materiale piśmiennym, z którego usunięto wcześniejszy tekst. Z upływem czasu pierwotny tekst, który wywabiono z materiału za pomocą mleka lub owsianki, zaczynał przebijać na tyle wyraźnie, że możliwe stawało się jego odczytanie. Palimpsest to wielowarstwowość, przenikanie, wypełnianie, ale też braki. To konfiguracja śladów i pustek. Ciąg najświeższego tekstu wyciera się, a na powierzchni pojawia się pierwotny tekst. Analogia tekstu pojawiła się w myśli społecznej całkiem niedawno. Clifford Geertz („Wiedza lokalna. Dalsze eseje z zakresu antropologii interpretatywnej”) jedynie odnotowuje pojawienie się takiego porównania – zjawiska kulturowe czytane i tłumaczone przez filologów. W swojej analizie jednak sięgam po głębsze, a zarazem bardziej dosłowne znaczenie tekstu. Odwołuję się tutaj do konkretnej materialnej przestrzeni, która jest jakby metaforą wydarzeń historycznych. Według mnie dwór cadyka w Sadogórze jest przykładem zatartego znaku, śladu. Jak pisze Ricoeur „Taki ślad jest bowiem zatartą oznaką, pozostałością(…). Produkować ślady to zanurzać się w pasażu, w ulicy jednokierunkowej, idąc po śladach nieobecnych, tych którzy minęli/przeszli”. Produkować to nie tylko wytwarzać, stwarzać, ale także dostrzegać, zauważać, to co jest w teraźniejszości, a jest mocno osadzone w przeszłości, bo z niej pochodzi. To także odnajdywać i aktualizować znaczenia. Czynię to poprzez indywidualne odczytanie, jakby odszyfrowanie faktu symbolicznego, jaki stanowi budynek dworu. Jego komunikatywność jest dla mnie oczywista przede wszystkim poprzez silne doświadczenie sensualne, ale ważna jest także społeczna interpretacja, czy raczej jej brak. „Krajobraz widziany ludzkimi oczami nie jest dany, ale jak mówi Heidegeer zadany, to znaczy otwarty na interpretację, niedomknięty w swej tożsamości”(Tokarska-Bakir). „Pustka i forma są możliwością i koniecznością zarazem wyłonienia się przedmiotów i pojęć, które szukają swojego miejsca pomiędzy niewypowiedzianym, niewidzialnym, niepojętym (pustką), a tym, ku czemu się ono zwraca (forma), by przedstawić się, by pojawić się w zmysłowej percepcji i świadomości współczesnych” (Rewers). Dziś forma pozostaje formą, raczej skrywającą nicość niż zrozumiałą treść. Jak ściany dworu cadyka, w środku unoszą się tylko drobiny kurzu, z belek zwisają szmaty, po podłodze wala się gruz. Ale czy tylko tyle można odczytać z tego miejsca?
***
Przekroczyłam ogrodzenie w stanie niepokoju i niepewności. Na ziemi rozrzucone śmieci, stary telewizor, zniszczone buty, gdzieniegdzie wysokie trawy i dzikie zarośla. Ponad tym wznosi się majestatycznie okazały budynek z rudej cegły, z łukowymi oknami i dwiema wieżami. Na jednej z nich wielki napis na białym tle: Hallowen. Czyżby ktoś tu urządzał bal przebierańców? A może dwór cadyka to zaduszkowe straszydło? Najpierw kierujemy się do zielonego budynku w stylu klasycystycznym.



Schodzę schodami w dół, jakby piwnica, zapach zgnilizny i wilgoci. Wchodzę do środka budynku. Zniszczona podłoga, ściany z łuszczącą się farbą, zalegające śmieci. Ale są pewne szczegóły, które wprost świadczą o tekstualności tego miejsca. Napisy na ścianach nie dają mi spokoju. W innym miejscu pewnie obojętnie przeszłabym obok nich, uznając je za wybryk chuliganów. Ale tutaj mówią one do mnie coś więcej. Tutaj one znaczą. Tutaj są symbolem. Śladem pozostawionym na śladzie. Tworzą wraz z budynkiem pewną siatkę, palimpsest. Najpierw faktura ściany. Chropowatość, odarcia, prześwity, dziury. Potem napis odbity z szablonu: „УXOДЯ ВЬІКЛЮЧИ СВЕТ”, a na nim kredą wypisane czyjeś imiona i wyrazy, trudne do odczytania. Na innej ścianie podobnie, napis z szablonu: „ПРИ ПОЖАРЕ ЗВОНИТЬ 8-01”, a na nim niezrozumiałe kredowe hasła.

W drugim budynku, w którym niegdyś znajdowała się sala modlitewna czerwieni się napis „AРЧӀ”, obok „Quest drive”. Zdesakralizowana przestrzeń, jej naruszona spójność, warstwa wystająca spod warstwy. Nic tu nie usiłuje się ukryć. Dostęp jest możliwy w obszarze teraźniejszości. Budynek nie jest fantazmatem, jest konkretną namacalnością, której można doświadczyć. Jest to realność aż może nazbyt bolesna. Z czymś nieistniejącym byłoby zgoła łatwiej, wystarczyłyby zdjęcia archiwalne i wyobraźnia, budująca idealne obrazy zatrzymane w abstrakcyjnym „kiedyś tak tu było”. A tak następuje zderzenie z bezlitosną pustką zamkniętą w formie. Uświadamia ona obecność brutalnie przerwaną (Żydzi z tego regionu zostali wywiezieni do obozów w Transnistri na obszarze dzisiejszej Rumuni, praprawnuki Izraela Friedmana - rabin Aron i rabin Mordechaj Friedman, prowadzili swoich ostatnich wiernych, niosąc zwoje Tory, na Wschód). Dotykam ściany, przechodzę kolejne progi, oddycham w tej przestrzeni, chłonę wzrokiem, określam jakąś bezradność wobec dzisiejszego stanu. Moja chwilowa obecność nie narusza spokoju nieobecnych. Muszę z pokorą przyjąć swoją niemoc wobec zastanej rzeczywistości. I szybko nadaję temu miejscu nowe znaczenia. To nic, że zostało odarte ze świętości, to nic że ściany pełnią nową rolę tablicy pamiątkowej dla współczesnych. Moje odczucia domagają się racjonalizacji. Jednak starsza warstwa tekstu przemawia do mnie poprzez utratę ontologiczną. Jest niby ostateczna, bo ślad zostanie tylko śladem w przestrzennej teraźniejszości, byt nie reaktywuje się i nie powróci do pierwszej historii, ale rodzi się jeszcze nadzieja irracjonalna, że może cud się stanie i wydarzenia rozgrywające się w czasie po unicestwieniu zostaną starte gumką i odtworzy się pierwotne przeznaczenie tego miejsca.

Nasuwa mi się myśl, że w tym pergaminie nie zapis kolejny zniszczył poprzedni, lecz było to rozdarcie materiału, powstała rana, która pozornie jest zabliźniona. Ale czy nie odeszła ona po prostu w niepamięć? Zapominanie pomaga uporać się z bólem, jednak zawsze w ranie tkwi potencjał odrodzenia, zaczyna się sączyć… Rozmawiałam z kilkoma mieszkańcami Sadogóry. Starsza pani nie kojarzyła budynku dworu cadyka. Określiła go ogólnie jako „synagoga”. Lecz historia miejsca nie była jej znana. Kelnerka pracująca w restauracji nieopodal dworu umiała mnie jedynie skierować tam, nie pamiętała, co tam się mieściło. Ekspedientka sklepu muzycznego, który sąsiaduje z dworem pochodziła z Czerniowiec i nigdy nie interesowała się tym, co znajduje się tuż za ogrodzeniem. Ot, ruiny. Uznała Sadogórę za mało ciekawe miejsce, raczej nic tu się nie zobaczy, podmiejska dziura. „Każdy z nas ma swoją historię życia, wewnętrzne opowiadanie – którego ciągłość, sens jest naszym życiem”. Miejsca także posiadają swoją historię, która tworzy ich tożsamość. Ich zmiany, przekształcenia rozbudowują narrację o nich. Mam wrażenie jednak, że dwór cadyka dziś jest narracją żałobną, tekstem o stracie bezpowrotnej. Jeśli nie uruchamia refleksji w kimś, kto go mija, nie dotyka, nie reprezentuje, to znaczy że przeminął, poddał się zapomnieniu. Istnienie pozbawione sensu.
„Poruszać się między pustką i formą tak jak to mogę zrobić w odniesieniu do zdarzeń przeszłości to także odnaleźć się wśród wielu form, które nie przywołują niemożliwego doświadczenia tych zdarzeń. Wszystko, co mogę zrobić to przywołać pustkę po minionych zdarzeniach, które w odróżnieniu od doświadczenia zdarzeń, staje się tym samym częścią mojego świata, idiosynkratycznego doświadczenia pustki pozostawionej przez kulturę.
Dla pokoleń urodzonych po wojnie, w pamięci głębokiej nie kryje się trauma lecz pustka moralna jaka powstała gdy naród niemiecki opróżnił swoją stolicę z Żydów, pustka po wypędzonych i zamordowanych. Na te pustkę nakładają się inne formy nieobecności, po nieobecność zburzonej architektury, po miejsca puste, czyli niezabudowane, powietrze, ziemię, niebo”(Rewers).


***
Palimpsest to pergamin odnaleziony. Dwór cadyka to byt złożony, warstwowy, lecz nie odczytywany przez miejscowych. Trwałość materii przy nietrwałości znaczenia staje się przygnębiająca. Pustka po nieobecnych to dziura wypalona w tkaninie.
Ciche świętokradztwo zapisało następny tekst na murach. Swoiste epitafium.

Anna Kulikowska


Tekst powstał w ramach projektu "Wielokulturowa pamięć i trwałość śladów. Czerniowce na Bukowinie".

czwartek, 13 maja 2010

Ansky po ukraińsku



Війна знищила дуже багато цінних пам’яток єврейської культури, обернула в руїни і Садогорський двір, з його неповторним стилем життя і унікальними, накопленими поколіннями, матеріальними та духовними цінностями.
Перед війною у Садогорі мешкало близько десяти тисяч душ, з яких три четвертих населення було євреями. У вересні 1914 року Садогору вперше захопила російська армія і спричинила там страшний погром. Усі доми та лавки були розорені, багато євреїв були вбиті та ранені. Голова місцевого району та помічник мера міста, багатий і шанований громадянин Lejb Retter при захисті дружини та доньки від збезчещення разом з трьома іншими євреями був вбитий. Усі жінки міста, середнього віку і молоді, без винятку, були зґвалтовані. Врятуватися вдалося лише сотні єврейським жінкам, яких місцевий аптекар переховував у своєму підвалі протягом трьох днів без води та їжі. В околиці якийсь офіцер викрав у поміщика Eliakumowa Gastanterowa дві доньки. У Wajsenbergerа була викрадена донька, проте ходили чутки, що через кілька днів її повернули. Після нетривалого перебування російські солдати покинули місто. У грудні того ж року вони повернулися вдруге, але до цього часу більшість євреїв втекла переважно у Чернівці. Зоставлене ними майно було розграбоване селянами з прилеглих селищ. Кілька євреїв, що залишилися були страшно катовані, а пізніше фальшиво звинувачені.
Заслуговує на увагу безпідставне обвинувачення двох євреїв: Icchaka Szmatnika i Szmuela Zagrebelskiego (російський підданий). Обох було заарештовано, за знайдений телефонний апарат у складових приміщеннях на території Цадикового Двору, де вони мешкали. Пізніше виявилося, що цей телефон був знайдений солдатами російської армії в будівлі Цадика ще восени, але через те, що він мав з’єднання з Чернівцями проводи було перерізано, а телефон викинуто до складу. Коли, через деякий час, прибув другий загін російської армії знайдений телефон був приводом для звинувачення Szmatnika i Zagrebelskiego у переданні австрійцям, що знаходилися в той час у Чернівцях, війскових таємниць. Винних передали в руки воєнно-польового суду. Вирок був наступний: «16 мая 1915 року за наказом царя, створено воєнний трибунал, який складався з: голови – командир конної бригади, полковник Дроздовський; члени – штабний офіцер, делегований з корпусу запасу - капітан Чекерулкіш; голова штабу, делегований з корпусу запасу - капітан Журіарі; офіцер в. о. командира польового шпиталю двадцять дев’ятої бригади - капітан Шеховуєв, старший штабовий ад’ютант-поручик Аметистов та діючий офіцер-прапорщик Зусман, у справі обвинувачення Icchaka Szmatkina i Szamuela Zagrebelskiego у злочині
за кодексом воєнних судів, стаття 241, 2 абзац, том № 22 польові суди з 1869 року, четверте видання, вищевказані особи не визнано винними у злочині контакту з ворогом у другій половині квітня 1915 року, за період російсько-австрійської війни, з використанням телефонного апарату знайденого у місті їх проживання і з’єднаного з Чернівцями, де на той час перебували австрійські воєнні сили і надання остатнім інформації о кількості і позиції російських воєнних загонів на підставі браку доказів вини. У зв’язку з вище зазначеними причинами, та згідно зі статтею 1309 додатку № VIII та статтями 1376 і 676 додатку №24 кодексу воєнних судів з 1869 року, вирок наступний: обвинувачених Icchaka Szmatnika i Szmuela Zagrebelskiego суд визнає невинними. Підписано: голова – полковник Дроздовські; члени – капітан Czekerulkusz, Żuriari, Ametystow».
Незалежно від вироку, визнаних невинними людей вислали в глибину Росії; Zagrebelskiego кинули до київської тюрьми, а Szmatnika заслали у Сибір.
На виїзді з Чернівців я побачив в далечині картину зруйнованого міста. Величезна кількість високих димоходів з яких вже ніколи не виринуть у небо темно-сизі хмаринки диму - вони мертві, так само як і скелети спалених будинків з наполовину поваленими стінами, пустими дірками замість вікон і дверей, купи цегли, глини та скрученого, поздираного з дахів металу. В цілому місто виглядало ще страшніше, важко було навіть уявити де раніше були вулиці. Все сплавилося в одне жахливе згарище.
Я обїхав ціле місто і не побачив жодного єврея. Декілька єврейських будинків що не були до кінця знищені, і цілі камениці на ринку, зайняли місцеві та приїздні християни, які євреїв навіть не впускали до міста. Крамниці над якими досі висіли вивески з єврейськими написами були відкриті, ось тільки вправлялися в них християнки. Магазин з мануфактурою був замінений на пекарню, а у галантерейному магазині продавали свинину.
Поїхав я до Садогори військовим автомобілем разом з єврейським воєнним лікарем з лазарету, який знаходився у Чернівцях, Drem Ratnym. Узяв з собою ще Садогорського єврея меламеда, який весь цей час провів у Чернівцях і жодного разу не наважився навідатися до Садогори, через страх бути схопленим солдатами і місцевими хуліганами. Єврей запропонував, щоб я купив у нього рідкісні старовинні єврейскі книжки, сховані ним в Садогорі. Він знав, що його будиночок на віддалині міста не був спалений, тому не було сумніву, що книжки цілі.
- Я так їх сховав, що чорт їх не знайде – хвалився мені.
Його хата дійсно залишилася, але була без вікон і дверей, в середині була солома та кінське лайно.
Єврей дивився на свій будинок як скажений, ледве впізнав свою домівку.
- І де ж ви сховали ті книжки? – запитав я.
- На горищі ... – відповів нахмурений єврей.
Ми знайшли драбину і піднялися на горище. Які там книжки! Навіть цеглу з димоходу вкрали! Єврей стояв на горищі з опущеними руками, похмурий і дивився у куток, де сховав книжки. Коли він замощував їх цеглою, то був впевнений, що там ніхто нічого не буде шукати. Неприємно шокований, він з опущеною головою пішки повернувся у Чернівці.
Я пішов до Цадикового двору, який знаходиться майже у кінці міста. Це два середньовічні замки, в мауретанському стилі, по периметру оздоблені баштами, зовнішніми балками, з хитрим візерунком, і масивними дверима, що виглядають як брама. Замки стояли один навпроти іншого, побудовані в однаковому стилі, величині, червоному кольорі. Один з них був будинком цадика, а у другому знаходилася синагога. Стіни обох замків залишилися цілими, але тільки вони. В середині було занедбано, спустошено і жахливо брудно. В обох будинках знаходиться військовий лазарет для хворих на тиф.
Приключився зі мною комічний інцидент, типовий у контакті з росіянами. Як тільки ми з військовим лікарем вийшли з автомобілю, на якому приїхали до Цадикового двору, вийшли до нас два військових лікаря з лазарету разом з кількома сестрами милосердя і санітарками.
Лікарі віддали нам «честь» і оказували нам, а передусім мені, відданість і велику послужливість. Спочатку я не міг збагнути цим це викликано, тільки коли ми вже від’їзжали військовий лікар, розсміявся в голос і сказав:
- Знаєте, вони вас прийняли за нового генерала дивізії і були переконані, що ви приїхали, щоб зробити інспекцію у лазареті. Так мені сказав головний лікар перед нашим виїздом.
Це все сталося через те, що мої еполети на погонах повіреного нагадують генеральські погони і як в таких випадках буває, вони були дуже з нами ввічливі, всюди мене водили все показували і пояснювали.
Ми увійшли до будинку, де було раніше житло цадика. Моє тіло почало тремтіти після того як я побачив яких воно зазнало знищень: спустошені та вимерлі кімнати, невимовно брудні, запльовані, обідрані стіни. В найбільшому приміщенні
стояли під стінами лавки, на яких сиділи і лежали хворі руминські солдати, щойно привезені з окопів. Худі, чорні, несвідомі тіні людей, в мокрих , розідраних і брудних шинелях, напівбосі, вони сиділи скорчені і тремтіли гарячки та кашлю. В іншому приміщенні перев’язували рани і голили хворих на тиф, а у третьому - зробили баню. Стояв тут казан, а під ним горів вогонь. У хмарі пару і задусі крутилися навпомацки кілька десятків голих, худих і хворих солдат. Коли ми увійшли до першого приміщення, де були розміщені щойно привезені з поля битви руминські солдати, головний лікар, вказуючи на них, звернувся до мене зі злорадним усміхом:
- Як вам подобаються наші герої, хоробрі солдатики? Ха-ха! Напевно думали, що воювати так само легко як грати на сопілці в руминській капелі, і трохи тихіше, якби зраджував якусь тайну, додав:
- Ви знаєте що цезар сказав о руминах? Що румин – це не є національність, - це професія. Ха-ха! Геніально сказано!
Коли ми вийшли на вулицю, лікар затримався і вказуючи на стіни почав розповідати:
- Чи ви бачите ці хороми? Чудова архітектура, справжнісінькі замки... . Належали великому равіну, комусь на подобі архимадрита, якому євреї віддають божественну честь. Був дуже заможний, мав сотні мільйонів і це все свого часу вивіз до Австрії.
- Цей будинок – показав на житло цадика – є історичним. Тут декілька років тому відбувся судовий процес Бейліса,1 який сколихнув весь світ ...
1 Мендел Бейліс (1874 – 1934) – київский робітник, обвинувачений у вбивстві християнської дитини. Зробити це мав у березні 1911 року у Києві. У цей час знайшли мертве тіло хлопця. Царська поліція одразу знайшла «винного», суперінтенданта з місцевого цегляного заводу.
Хоч з самого початку поліція знала, хто насправді вбив хлопця - Андрія Юшнінскієго, протягом двох років Бейліса тримали в ув’язненні. Засоби масової інформації правого руху гуділи від закликів до суворого покорання вбивці. Поліція й влада намагалися фальсифікувати докази, підроблюючи документи, підкуповуючи й залякуючи свідків. Однак у 1913 році суд змушений був винести рішення про невинність Бейліса. Вирок про невинність став одним з багатьох чинників які з’єднував більшовиків і консерваторів проти уряду. В даному випадку процес Бейліса й шум преси, який йшов разом з ним використовували по різному, в залежності від політичної і расової ситуації. Для антисемітів це була можливість для написання великої кількості творів, які розповсюджувалися серед народу, метою яких було споплюжити євреїв.
- Як, невже це тут відбувався процес Бейліса? – Запитав я мимохідь.
- Тут, тут! – відповів посміхаючись, як людина яка знає більше від інших. - Я впевнений в цьому.
- Що ви кажете! Судовий процес відбувався у Києві!
- У Києві! Махнув нехтуючи рукою.
- Там був тільки спектакль. Справжній процес відбувався тут.
- Як це? – мене зацікавило те, що він може розповісти.
- Сюди з’їхалися найбільші єврейскі «равіни» і самі багаті банкіри у світі і під керівництвом місцевого «архимадрита» провели тут цілий процес, встановили усі підробиці, визначили вартість вирішення цього питання. Саме звідси виходили пізніше усі директиви і накази до Києва – все це, що тут постановили, там виконували.
Він розповідав з такою впевненістю, що я не мав жодного сумніву, що цей старий дипломований російський лікар свято вірить в цю невигадану історію,
- В іншому будинку – була синагога. Ми зробили з неї лазарет. Помістилося тут цілих вісімдесят ліжок.
Я увійшов до шулу, великого й пустого. Перше, що я побачив, були ряди ліжок, на яких лежали під солдацькими шинелями хворі і помираючі. Повітря було тяжке і смердюче. Наша поява притягнула увагу хворих: страждаючі очі одних, були скеровані до нас у пошуках допомоги, інші - зустріли нас тяжкими поглядами, серйозними і холодними, вже позбавленими надії, неживі. Величезна кількість поглядів!
Я розсміявся. Голі, обідрані, брудні стіни, на яких де-не-де ще залишилися традиційні малюнки – леви та леопарди, музичні інструменти, з покрівлі звисав дорогоцінний але зламаний канделябр. Мій погляд кружляв, аж врешті східна стіна не привернула мою увагу, і я весь затремтів від того, що там побачив. Багатий орнамент навколо орнкойдема, з таблицями примірря трохе вище залишився цілий, тільки в середині, на пустому орнкойдемі, вставили велику ікону ... . «Божок у святині!» - ця думка ударила мене як грім серед ясного неба, і це поразило мене більш ніж усі погроми які я бачив. У моєму серці прокинулося якесь одвічне почуття, відгук
Після того як з Мендела Бейліса у 1913 році були зняті обвинувачення, він виїхав до США.
на зруйнування ізраїльської святині. Я стояв, не взмозі відірвати взору від цього вражаючого вигляду. Відчував, що відбулося тут страшне збезчещення ікони двох релігій. Брутальна рука озвірілого солдата провела тут над Богом таку саму «екзекуцію» як і над людьми ...
Лікар ще щось розповідав, але я не слухав, що він говорить.
Повернувшись до Чернівців, я зустрів садогорського єврея, хасида. Моя розповідь про побачене у святині цадика, його не вразила. Змучене лице залишалося холодне і кам’яне.
- Що там святиня, коли це ж зробили з могилою цадика – сказав він зітхаючи.
- Що з нею сталося?
- Ви не знаєте? Цілий цвинтар знищили. Мацеви повністю знищили, а в гробниці цадика Rużyńskiego могилу розкопали і кістки розтащили ... . Сказали їм, що євреї закопують у трунах золото, ось вони і шукали ... .
XXX
Під враженням того, що я побачив і почув у садогорському дворі, я пригадав собі легенду про цадика Rużyńskiego. Як відомо, цадик Rużyński з приводу фальшивого обвинувачення (обвинуватили його у тому що він, доручив або дозволив вбити двох єврейских донощиків) був арештований і навіть після звільнення його постійно переслідували. Коли він втік у Австрію, російська влада намагалася добитися його видачі. Великих зусиль було докладено(дякуючи допомозі Metternicha), щоб австрійський уряд його не видав.
Звідси і повстала легенда о змаганнях цадика Rużyńskiego з царем Миколою I. Легенда говорить, що Микола I був запеклим ворогом цадика Rużyńskiego, і ,тому все своє життя його переслідував. Російські міністри дивувалися цареві, і одного разу запитали його:
- Для чого Ваша Величність переслідує цадика Rużyńskiego? Чи личить Вам, такому великому цареві ціле життя гонятися за якимсь нещасним євреєм?
Цар Микола І аж підскочив і пилаючи злістю крикнув:
- Що ви тут мені говорите про «нещасного єврея». Ціле своє життя я вигинаю світ у свою сторону, а він - у свою, і я не можу перемогти його. А цадик Rużyński говорив:
- Народився я в той самий день що і він, але на три години пізніше, і тому не можу з ним упоратися, якщо б я народився хоча б на п’ятнадцять хвилин раніше, тоді зміг би його перемогти. Цадик Rużyński не хотів повертатися доки не скінчиться правління Миколи І. Він поставив вимогу:
- Або я, або він!
Розпочалася метушня у всіх вищих сферах і вже було близько до того, щоб вчинити державний переворот і звільнити царський трон. Але знайшовся янгол-охоронець царя, який почав переконувати присутніх:
- Що ж це є: «немає закону і немає судді?» Коли б обидва могли правити одночасно, можна було б вести розмову про те, хто повинен поступитися. Але тепер, коли його величність Микола І вже є царем, як можна позбавляти його трону?
Тоді небесний суд постановив, що Миколай І далі буде правити, а цадик Rużyński, повинен прогнутися і показатися світу. Щоб приласкати цадика, дозволили йому пройти через усі небесні палаци і взяти звідти, те що йому сподобається. Цадик обрав палац співу і взяв звідти найліпшу мелодію.
ХХХ
Микола І помер вже давно і перетворився в попіл, але його війна з запеклим ворогом ще й досі не припинилася. На три покоління правителів витягнув він свою мертву руку. Двір цадика Rużyńskiego знищив, надругався над святинею, а його кістки вибросив з могили. «Мертві руки» в поступках є страшніші ніж руки живих ... .
Sz. An-ski, „Churbn Galicie”, Варшава 1922, стор. 126-137.

переклад з юдиш Anna Ciałowicz
переклад з польської мови здійснив Andrzej Nikołajew

Prolog czyli o czym jest nasz pojekt



Świat chasydów na Bukowinie zdaje się przeminął. Niegdyś region ten stanowił centrum życia chasydzkiego. W miasteczkach takich jak: Wyżnica, Kuty, Kosów, Kamieniec Podolski, Nowa Uszyca, Winnica czy Sadogóra wznosiły się dwory chasydzkiej dynastii Różyn-Sadogóra. II wojna światowa stała się cezurą , która na zawsze przerwała ciągłość chasydzkich dziejów w tych miejscach. Projekt „Dyskursy wewnętrznej i zewnętrznej pamięci o chasydzkiej kulturze na Bukowinie” odbywający się w ramach programu GESCHICHTSWERKSTATT EUROPA realizowanego przez niemiecką fundację "Pamięć, Odpowiedzialność i Przyszłość" oraz Instytut Historii Stosowanej we Frankfurcie nad Odrą przez Fundację „Zmiana” przy współpracy z Muzeum Historii i Kultury Żydów Bukowiny ma za zadanie zbadać świadomość dzisiejszej społeczności, zamieszkującej miejsca, w których kiedyś rezydowali cadycy dynastii sadogórskiej. Interesuje nas komunikacja, jaka zachodzi między mieszkańcami owych miasteczek a pielgrzymami chasydzkimi, wciąż odwiedzającymi tak święte dla nich miejscowości. Ważną kwestią będzie fenomen pamięci, która niejako wywędrowała z tych miejsc , jest ciągle przechowywana przez chasydów żyjących w Izraelu i USA i powraca do tych miejsc za sprawą pielgrzymujących. Chcemy prześledzić wpływ owej pamięci zewnętrznej na współczesną rzeczywistość miasteczek, jak zmienia się tam życie kulturalne i rozwój ekonomiczny. Czy przeszłość jest wciąż obecna w pamięci mieszkańców i krajobrazie kulturowym? Jeśli tak, to w jaki sposób ona się przejawia?
Stawiamy sobie za cel sformułowanie odpowiedzi na pytanie: jak dzisiaj pamięć chasydów z zewnątrz wpływa na pamięć współczesnych mieszkańców miasteczek, które słynęły z tego, że zamieszkiwali w nich cadycy dynastii sadogórskiej i stanowiły one dla nich centrum życia i kultury. Była to przestrzeń przesycona specyficzną duchowością i nabrzmiała od niesamowitych historii. Historie te były spisywane przez tak znamienite osoby jak Martin Buber czy Szymon Ansky. Również współcześni badacze czerpią z bogatej historii tego regionu, jak na przykład David Assaf. Zbierzemy materiał dotyczący współczesnych przekazów na temat chasydzkiej historii oraz zbadamy relacje zachodzące między chasydzkimi pielgrzymami a lokalną społecznością. Następnie będziemy chcieli upowszechnić naszą wiedzę i udostępnić ją szerszej publiczności poprzez stworzony przez nas wirtualny przewodnik.
8 osobowy zespół złożony z antropologów i ekspertów z dziedziny historii i kultury o Ukrainie będzie pracował od marca do listopada. Od marca do lipca będzie trwało przygotowanie merytoryczne do badań przeprowadzanych na Ukrainie. Korzystając ze źródeł historycznych, dostępnej literatury w języku polskim, angielskim, ukraińskim, a także jidysz zbierzemy materiał, który stanie się podstawą dalszych kroków. Ekspertka Ania Ciałowicz przeprowadzi seminarium na temat dziejów dynastii Różyn-Sadogóra. Zapoznamy się z przeszłością danych miejscowości, ich znaczeniem dla chasydzkiej społeczności kiedyś i dzisiaj. Następnie odbędzie się warsztat na temat dokumentacji wizualnej w badaniach etnograficznych. W lipcu podczas pierwszego dwutygodniowego wyjazdu zatrzymamy się w Czerniowcach i przemierzymy trasę Wyżnica (obecnie znajduje się tam dwór cadyka, cmentarz i święte dla chasydów miejsce kąpieli założyciela ruchu chasydzkiego – Baal Szem Towa), Czortków, Husiatyń, Bojany, Sadogóra, Kamieniec Podolski, Złoty Potok (tutaj znajdowała się letnia rezydencja Izraela z Różyna), a także spróbujemy dotrzeć do miejscowości Horecze, o której w swojej książce wspomina Icchak Ewen - , jak również do miejscowości Okopy Świętej Trójcy. Podczas tego wyjazdu zostaną przeprowadzone pogłębione wywiady z mieszkańcami owych miejscowości, jak również szczegółowa dokumentacja fotograficzna oraz zostaną zebrane fotografie archiwalne z muzeów, izb pamięci i prywatnych zbiorów. W sierpniu materiał zostanie opracowany i powstanie wstępny projekt wirtualnego przewodnika. Podczas drugiego dwutygodniowego wyjazdu we wrześniu zatrzymamy się w Winnicy. Zrealizujemy trasę: Różyn, Poherebyszcze, Skwira, Bracław, a następnie 6 września udamy się do miejscowości Humań, do której na Nowy Rok – Rosz Haszana(który wypada 8 września) zjeżdżają się chasydzcy pielgrzymi z całego świata na grób cadyka Nachmana z Bracławia. Jakoże w czasie dwudniowego święta zakazane jest wszelkie rejestrowanie wydarzeń, będziemy musieli przeprowadzić dokumentację wcześniej. Szczególnie istotne będą dla nas interakcje zachodzące między społecznością lokalną i chasydami. Wywiady z mieszkańcami oraz przedstawicielami lokalnych władz pozwolą nam stworzyć obraz relacji jakie zachodzą między pamięcią chasydów a pamięcią lokalną. Będziemy pytać o to, jak kiedyś wyglądało życie w miasteczku, co działo się z dworami cadyków po II wojnie światowej, jak dzisiaj wyglądają relacje z chasydami. Po powrocie materiał etnograficzny zostanie opracowany, powstanie cyfrowa baza wywiadów. Efekty zostaną umieszczone na stronie internetowej w postaci wirtualnego przewodnika dostępnego w językach: polskim, angielskim, ukraińskim i jidysz. Wirtualny przewodnik będzie zawierał materiał zebrany przez nas podczas badań, będzie on świadectwem współczesnych, ale także zostaną umieszczone fragmenty książki Icchaka Ewena, którą pisał w XIX wieku przemierzając chasydzkie szlaki na Bukowinie. Będzie stanowić to pewną całość, skonfrontowanie historycznych przekazów z dzisiejszymi narracjami.
Rezultatem projektu będzie wirtualny przewodnik, w którym umieszczone zostaną trasy przemierzone przez nas podczas wyjazdów. Zostaną one zaznaczone na współczesnych mapach Ukrainy i zestawione z mapami archiwalnymi. Utworzą one swoiste interaktywne ścieżki pamięci, wraz z dokumentacją fotograficzną, przeprowadzonymi wywiadami, artykułami napisanymi przez uczestników, a także z fragmentami literatury – książką napisaną w XIX w. przez Icchaka Ewena, która stanowi relację z jego pobytu w tych miejscach. Przewodnik będzie dostępny w języku polskim, angielskim oraz ukraińskim.

(zdj. Anna Kulikowska)